wtorek, 12 maja 2015

Rozdział II.




Następnego dnia...

Wszyscy udali się do Studio. Dzisiaj ich pierwszy dzień po długiej przerwie. Brakuję tylko Violetty. Antonio z całą kadrą nauczycielską przywitali się i przedstawili plany na ten rok szkolny. 
Francesca po zakończonym spotkaniu od razu zaczepiła Leona, który kierował się do wyjścia.
- Leon, co z nią? Wczoraj nic nie chciałeś powiedzieć.
- Nie chciałem dużo mówić, bo spała. Wieczorem dostała gorączki. Podejrzewam, że znowu przepłakała całą noc. - powiedział marszcząc swoje brwi. Odszedł. Kierował się w stronę domu Violi. 

Nad Buenos Aires powstały ciemne chmury. Zaczęło powoli kropić. I tak z każdą kroplą deszcz nasilał się. Chłopak zaczął biec nakrywając się bluzą, w celu uchronienia się od ulewy. Dotarł. Drzwi otworzyła mu Olga, a widząc przemoczonego chłopaka wręcz wciągnęła go do środka. Poprosiła go do kuchni. Przygotowała ciepły napój i coś do jedzenia. Przygotowała też porcję dla Violetty. Podała Leonowi tacę i zginęła gdzieś w głębi domu. Chłopak bez zastanowienia udał się schodami ku pokojowi swojej Księżniczki. Nie spała. Siedziała plecami do chłopaka. Nie usłyszała go - bądź nie chciała go usłyszeć. Odstawił tacę na znajdującym się przy łóżku małym stoliczku. Podszedł do dziewczyny i przytulił ją z całych sił. Czuł, że drży. Okrył ją kołdrą nie wypuszczając jej ze swych ramion nawet na moment. Zagrzmiało. Violetta odruchowo jeszcze mocniej przytuliła swojego chłopaka. Leon chwycił kubek z gorącym napojem i szepnął do szatynki:
- Musisz teraz dużo pić...
- Nie chce - powiedziała cicho, prawie niesłyszalnie, do swojego chłopaka.
- Pij. - odpowiedział stanowczo, ale delikatnie.
Wypiła wszystko. Do dna. Ale jedzenia już w nią nie wmusił. Położył ją do snu. Czekał aż jej powieki się zamkną. Dochodziła 19.00, a dziewczyna pogrążyła się w głębokim śnie. Leon zszedł na dół i pożegnał się z gosposią.
Na dworze już się wypogodziło. Ale to wcale nie uszczęśliwiło chłopaka. Dla niego największym prezentem  był by uśmiech na twarz Violetty. To jest coś czego teraz tak bardzo pragnie. Wie, że potrzeba jej czasu ale siedzenie w domu w cale nie pomaga. Zaraz gdy wyzdrowieje zabiera dziewczynę do Studio, by móc ją uszczęśliwić - muzyka to coś co mimo wszystko wprawia szatynkę w dobry nastrój.

Tydzień później...
Violetta czuję się już znacznie lepiej. Bynajmniej fizycznie. To właśnie dziś Leon postanowił ją zabrać po długiej przerwie do Studia. Doszedł. Drzwi otworzyła Angie. Po jej wyrazie twarzy było można stwierdzić, że coś ją uszczęśliwiło. Zresztą gdy chłopak ujrzał swój Skarb gotowy do wyjścia, sam podświadomie się uśmiechnął. Ale nic przez całą drogę nie powiedziała.
Weszli do Studia. Francesca miała taką ochotę rzucić się przyjaciółce na szyję, ale Fede powstrzymał ją od tego czynu. Leon zabrał Violę do sali muzycznej. Kazał jej stanąć naprzeciwko siebie. Sam stanął za keybordem i zaczął grać pierwsze nuty "En mi mundo". Fran z Fede przypatrywali się z ukrycia. I nagle stało się coś, na co Leon tak długo oczekiwał. Na twarzy dziewczyny pojawił się szczery uśmiech. Violetta porwała się muzyce. Zaczęła tańczyć i śpiewać wersy swojej piosenki. Na twarzy Leona i jej przyjaciół pojawił się równie szczery uśmiech. Byli tacy szczęśliwy, że Violetta znowu jest pogodną osobą.

Muzyka może naprawdę wiele zdziałać, nieprawdaż? Sami przecież jej słuchamy gdy jesteśmy smutni, radośni... Muzyka to najlepsze lekarstwo uszczęśliwiające, uspokajające, a na dodatek nic nie kosztuje. A my czujemy się lepiej....

====================
I jest II rozdzialik.
Są one dość krótkie ale mam nadzieję, że wystarczające <3
Czekacie na Next?
Pozdrawiam, Francesca Cauviglia.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz