piątek, 15 maja 2015

Rozdział IV.

Dedyk dla Kasi m.

Poranek, po urodzinach Camili...
Wszyscy spali na podłodze w salonie Ludmiły. Dochodziła godzina 7.00. Ze snu wyrwał ich budzik nie kogo innego jak Andresa. Wszyscy zaczęli jęczeć, a chłopak szybko go wyłączył.
- Błagam, kto normalny ustawia tak wcześnie budzik? Tak wcześnie i to w dzień wolny?! - wymrotała pod nosem Francesca.
- JA! - krzyknął szczęśliwy Andres, a wszyscy się zaśmiali.
Przyjaciele zaczęli się powoli ogarniać. Jako pierwsze gotowe były: Ludka, Fran i Viola. Dziewczyny od razu postanowiły przygotować śniadanie. Cała reszta już się powoli zbierała w jadalni. Zasiedli do stołu, ale mimo to, wciąż brakowało Leona i Federico. Przyjaciółki wzięły talerze i położyły na ogromnym stole. Nie zdążyły usiąść, a w pomieszczeniu zjawili się lekko przerażeni chłopcy. 
- Ludka.... bo.... bo my przepraszamy... ale...- jąkał się Leon, a Fede aż trzęsły się ręce.


- Co zrobiliście?! - powiedziała zirytowana i podniesionym głosem.
- Bo my... - zaczął Włoch.
- Z użyliśmy cały twój lakier do włosów - powiedział szybkim tempem drugi z winowajców.
Blondynka zaczerwieniała ze złości, a Violetta z Francescą popatrzyły - to na siebie, to na Ludmiłę, to na chłopców - z wielkim rozbawieniem.
- CO?! - zapiszczała wściekle.
- No tak wyszło. - dodał cichutko Federico.
- Tak wyszło?! Człowieku to jest duża butelka! Wiesz ile ja ją zużywam?! Miesiąc! A wy mi to rozpyliliście w ciągu paru minut!
Wszyscy śmiechli. Rozpylacze lakieru obiecali odkupić lakier blondynce, ale czy to dojdzie do skutku? Wszyscy w to wątpią. Po zjedzonym śniadaniu przyjaciele rozeszli się - każdy w swoją stronę.
Ale Violetta z Leonem udali się wspólnie w jedno miejsce - W ICH MIEJSCE. Miejsce w którym pierwszy raz się pocałowali i to właśnie tu, wyznali sobie miłość. Uczucie, które ich darzyło było naprawdę silne. Usiedli na pamiętnej ławce. Leon chwycił dziewczynę za jej dłonie. Po ciele szatynki przeszedł przyjemny dreszcz.
- Kochanie - zaczął cicho, ale z uśmiechem na twarzy - obiecaj mi, że już nigdy nie będziesz płakać z tego powodu. Obiecujesz? - dopytał z uniesionymi brwiami.
- Obiecuję! - dodała z jeszcze większym uśmiechem na twarzy i pewnością w głosie.
Zaczęli zbliżać się do siebie. Oboje zamknęli oczy. Czuli się tak jak za pierwszym razem. Ich wargi złączyły się w namiętnym pocałunku. Po chwili oderwali się patrząc sobie głęboko w oczy.  Następnie oparli się o ławkę, a chłopak objął dziewczynę ramieniem.

Nazajutrz...

Przygotowania do konkursu tanecznego trwają pełną parą. Wszyscy są skupieni i gotowi aby wygrać! Gregorio nie zostawia na nich suchej nitki. Ale czy te treningi nie są zbyt wyczerpujące?
Wszyscy udają się do sali głównej. Są tam omawiane zasady konkursu i takie tam pierdoły - stroje, muzyka, wymagania itp.  - w końcu konkurs już jutro. Tak,  termin został przełożony więc grupa przyjaciół na treningach wyciska z siebie co tylko się da. Ale czy zdobędą główną nagrodę?
- Posłuchajcie. Nie ważne czy wygracie, czy też nie. Ważne, że zrobicie to razem. Dla nas i tak jesteście najlepsi! - powiedział z uśmiechem na twarzy Antonio.
- Tak to prawda! Najważniejsze ile pracy w to włożyliście. Wynik jest zbędny. Efekt na dzisiejszych zajęciach mówi sam za siebie. - dodał Gregorio wymachując rękoma.

Cel jaki są osiągnąć jest ogromny. Jak i zarówno konkurencja. Ale najważniejsze, że są razem. "Juntos somos mas" - "Razem możemy więcej" - coś w tym jest, nie uważacie?

====================
I jest IV rozdzialik.
Mam nadzieję, że się podobał :)
Do usłyszenia :*
Pozdrawiam, Francesca Cauviglia <3 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz